Nie ma czasu do stracenia. Myśli pędzą przez moją głowę jak meteoryty i jeśli nie spróbuję zatrzymać choćby kilku, znikną jak sen złoty i nigdy nie pojawią się powtórnie. Nie znaczy to, że mam do powiedzenia albo do wymyślenia coś szczególnego, co zbawi świat albo odwróci jego losy. Możesz, Drogi Czytelniku, zupełnie spokojnie przejść dalej i nie zatrzymywać się tu ani na sekundę dłużej. To, co napiszę, ważne jest albo dopiero będzie, dla mnie. Może żeby za wiele lat, gdy poruszać się będę o balkoniku, będę mogła zajrzeć tu i przeczytać, jaką byłam rozgarniętą, roztropną i mądrą kobietą. Z pozycji dziewięćdziesięciolatki także młodą.
Staruszki mają dużo wyrozumiałości i pobłażania dla niedojrzałości wieku średniego. Prawdopodobnie do tego czasu nauczę się już trochę lubić siebie i oceniać samą siebie nieco mniej surowo niż Hitlera. Zatem w szkłach +45 będę się upajać samą sobą do nieprzytomności.
Mam też nadzieję - i to jest drugi ważny blok tematyczny - że do tego czasu cały burdel, jaki zafundował nam psychopatyczny kurdupel wraz z bandą ograniczonych umysłowo ofiar lobotomii, będzie już przeszłością. Za 100 lat będę wspominać to jako walkę o niepodległość, teraz natomiast będzie to azyl normalności.
Nie mam najmniejszego zamiaru silić się na obiektywizm ani nawet udawać, że się na niego silę. Lata pracy nad moją pokrzywioną umysłowością dały już pierwszy efekt w postaci uznania, że mam prawo myśleć to, co myślę. Nie muszę być aniołem, nie muszę zbliżać się do ideału, nie muszę być dobra, mądra, roztropna i racjonalna. Bo jestem na tyle młoda (wg. niektórych tylko duchem), żeby ciągle zachwycać się obecnością na ziemskim padole, ale na tyle stara, żeby mieć w głębokim poważaniu, czy to, co robię i mówię, podoba się komuś, czy nie.
Krótko mówiąc, nie zamierzam tępić swojej zadziorności, kolorować, żeby lepiej wyglądało, i trzepotać rzęsami, żeby było bardziej kobieco.
A jeśli już ktoś zada sobie trud pobyć tu ze mną, to też bez ściemniania. Wtedy uda nam się sfabrykować parę fajnych myśli, które w gruncie rzeczy są solą życia, obok uciech cielesnych 😈
p.s.
Ten blog powstał po tym, jak moje pierwsze dzieło wywalono w kosmos. Jeszcze dużo w Wiśle wody upłynie, zanim nauczę się, jak stworzyć jakąś przyzwoitą szatę graficzną.
Nooo! Prawie z klawiatury mi Pani zdjęłaś te przemyślenia.
OdpowiedzUsuńMam podobnie. Zapisuję sobie do czytania :)
Olat
:) Bardzo liczę, że będziesz zaglądać. Może uda się jednak zawrócić świat z drogi ku zagładzie.
UsuńCzytam :)
OdpowiedzUsuńDzięki, Dorotka :)
UsuńDzień dobry :) Tu enigma ;)
OdpowiedzUsuńJakaś dzisiaj enigmatyczna :)
UsuńA niby jaka mam być? ;)
UsuńTeż poczytam :) I pewnie często się zgodzę :)
OdpowiedzUsuńmorelowa [Dobrosława]
Dzięki i zapraszam :)
UsuńTo ja, czytam :)
OdpowiedzUsuń