Przejdź do głównej zawartości
Świst powietrza.

To myśli przelatujące przez moją głowę. Jakieś pijane, nieswoje, nierzeczywiste. Nie prosiłam, żeby przyszły.
Męczą wespół z niewyobrażalnym ciężarem odczuwanym gdzieś w okolicy żołądka.

Zatrzymałam się w pół drogi. Nie, nie ja się zatrzymałam. Trafiłam na blokadę i nie mogę pójść dalej.

Stromy stok, na oko nie do pokonania. Niosą dobre myśli, lekkość uczuć. Nie czuję stromizny, wysokość, coraz większa odległość od ziemi, znikła.

I nagle... ani kroku dalej. Stop. Jeszcze w tyle głowy nadzieja, że to tylko krótki przystanek, chwila na zebranie sił. Nie. Stop stanowcze i nieodwołalne.

To pytanie musiało się pojawić i dziwi tylko, że tak późno. Dlaczego ominęłam tyle gór, a na tę jedną postanowiłam wejść? Skąd pomysł, że ta jedna mnie przyjmie, poprowadzi i użyczy swojego szczytu?

Kończy się weekend. Jutro nowy tydzień. To dobrze, że po zejściu z góry od razu można zanurzyć się w stare życie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kler - byłam i ja

Po miesiącu od premiery, ale w końcu poszłam wczoraj do kina. I powiem jedno: jak na ekrany wchodzi głośny, a tym bardziej kontrowersyjny film, najlepiej iść do kina zaraz po premierze, zanim rozleją się po internecie opinie, recenzje, zachwyty albo krytyka. Żeby nie obciążać się oczekiwaniami. Ale już, stało się. Zacznę od tego, co jest najważniejsze: ja naprawdę bardzo lubię filmy Smarzowskiego. Bo nie dodałam na początku, że "Kler" właśnie on wyreżyserował. :) Warstwa treściowa. Nie dowiedziałam się z filmu nic, czego bym nie wiedziała. Jasne, że to nie był dokument, ale jednak dotykał zagadnień do niedawna pozostających w sferze tabu. I chociaż miałam świadomość, jak bardzo daleko od duchowości pozostaje stan zwanych duchownym, to jednak mimo wszystko oglądanie gościa w sutannie robiącego twarde, niemal mafijne interesy, chlającego wódę czy bluźniącego, to jednak robi wrażenie. Nie wspominając o uprawianiu seksu z kobietą. Bo ten perwersyjny, zwyrodniały, z chłopcam

Jakub Żulczyk, Informacja zwrotna.

Powieść z trójką bohaterów, z których żaden nie jest głównym, ale wszyscy troje to mordercy: depresja, choroba alkoholowa, mafia reprywatyzacyjna w Warszawie. Czyta się jak zwykle Żulczyka: szybko, z zainteresowaniem i z żalem, że to już koniec. Tym razem jest wyjątkowo o tyle, że autor zostawia trwały zapis o tym, że popełniano przestępstwa, że niszczono ludzi i że ten proceder ciągle jest bezkarny, bo wszyscy, którzy mogliby go rozliczyć, czerpią z niego korzyści, ergo siedzą w nim po uszy. Zapisane=zapamiętane. Jest szansa, że kiedyś ktoś sobie przypomni, ktoś inny zbada, a ktoś inny osądzi. Wygląda, jakby wątek o leczeniu choroby alkoholowej miał charakter autobiograficzny. Jeśli tak, szacunek dla Żulczyka, że dał radę i że o tym napisał.
Zimna Wojna, Paweł Pawlikowski Właśnie wróciłam z kina. Właściwie trudno powiedzieć, o czym był ten film. Wątków było kilka, wszystkie tak samo ważne. I tak samo stanowiące tło. To bardzo dziwny firm, bo miałam wrażenie, że nie ma w nim w ogóle pierwszego planu. Jest za to kilka ważnych drugich.  Miłość. Pozornie dominuje. Dwoje ludzi spotkało się w złych czasach, w złych okolicznościach i podjęli kilka niepotrzebnych decyzji. W efekcie całe życie spędzili na szukaniu się, czekaniu na siebie, odchodzeniu od siebie.  Komunizm. Mroczne czasy, więzienie, przesłuchania, łamanie człowieka, donosy. Komunizm w filmie miał jeszcze jeden wymiar. Dwukrotnie pokazana widownia, a na niej bolszewickie mordy aparatczyków, nerwowe brawa, gdy wybrzmiała piosenka o Stalinie. To mnie chyba wyprowadziło z równowagi. Nie mogłam przestać myśleć, że te czarno-białe zdjęcia to nasza prawie-rzeczywistość, trochę pokolorowana, jeszcze nie do końca nazwana, a