Przejdź do głównej zawartości
Świst powietrza.

To myśli przelatujące przez moją głowę. Jakieś pijane, nieswoje, nierzeczywiste. Nie prosiłam, żeby przyszły.
Męczą wespół z niewyobrażalnym ciężarem odczuwanym gdzieś w okolicy żołądka.

Zatrzymałam się w pół drogi. Nie, nie ja się zatrzymałam. Trafiłam na blokadę i nie mogę pójść dalej.

Stromy stok, na oko nie do pokonania. Niosą dobre myśli, lekkość uczuć. Nie czuję stromizny, wysokość, coraz większa odległość od ziemi, znikła.

I nagle... ani kroku dalej. Stop. Jeszcze w tyle głowy nadzieja, że to tylko krótki przystanek, chwila na zebranie sił. Nie. Stop stanowcze i nieodwołalne.

To pytanie musiało się pojawić i dziwi tylko, że tak późno. Dlaczego ominęłam tyle gór, a na tę jedną postanowiłam wejść? Skąd pomysł, że ta jedna mnie przyjmie, poprowadzi i użyczy swojego szczytu?

Kończy się weekend. Jutro nowy tydzień. To dobrze, że po zejściu z góry od razu można zanurzyć się w stare życie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przez niemal trzydzieści lat żyłam w wolnym kraju. Moja ojczyzna powolutku, małymi kroczkami, wyrywała się z zapyziałego bolszewizmu. Bywało różnie, nie zawsze tak, jakbym chciała, ale to zawsze była wartość dodana. Niepodległa Polska.  Pamiętam, jak po wyborach w 2007 roku rozmawiałam z Piotrem i po policzkach płynęły mi łzy, że mam wreszcie swojego premiera i że teraz będzie już tylko lepiej. Naiwnie myślałam, że już nic złego nie może nam się przytrafić. Jesteśmy w Unii Europejskiej, a to przecież najlepszy dowód, że wróciliśmy do Europy. Już można było wszystko, nawet jeśli nie na wszystko miało się ochotę. To przecież kwintesencja wolności. Wybór. Nie zdawałam sobie sprawy, jak bezpieczna się wtedy czułam. Bo co może przytrafić się w państwie, w którym pierwszym bogiem jest prawo?  Nie było mi wtedy lekko. Moja firma była w powijakach i nic nie było jeszcze pewnego. Wygrzebywałam się z kłopotów zafundowanych nie przeze mnie, ale przyzwolonych przez moją naiwność....
Człowiek z gołębiem na karku. Rano zaparkowałam pod budynkiem firmy wyjątkowo daleko, dlatego wieczorem musiałam przemierzyć cały parking, żeby w upale dopaść samochodu. Dzisiaj jednak było inaczej. Gdy wyszłam z klatki schodowej, zamieniłam z portierem kilka miłych słów i nagle przyłączył się do tej wymiany drobniutki człowieczek, młody. Panowie żartobliwie komentowali moje jedzenie (jadłam suchą bułkę 😅). Ruszyłam z człowieczkiem, bo szliśmy w tym samym kierunku. I nagle... na jego karku siedział gołąb. Zwykły, miejski gołąb. Wyglądało, że było mu wygodnie, rozsiadł się szeroko. Człowieczek opowiedział mi historię ptaka. Opowiedział też o kawce, która wczoraj po leczeniu odfrunęła na wolność i o tym, jak bardzo się z tego cieszył. Rozmawialiśmy, jakbyśmy znali się od zawsze i to głównie zasługa człowieczka. Wydawało się, że sprawia mu ogromną radość, że może mi te wszystkie historie przekazać.  Człowieczek był zupełnie nie z tego świata. Skupiony był na tym, co wł...