Przejdź do głównej zawartości

REVA MANN, Córka rabina.

Niemal ekshibicjonistyczna opowieść Revy, Żydówki, o tym, jak szła przez większą część swojego życia zatrzymując się na każdym rozwidleniu, jak skręcała w drogę, żeby za chwilę z niej zawrócić i skręcić w inną. O tym, jak z jednej skrajności wpadała w drugą. Zderzała się z najpierw z jedną ścianą, a odbicie od niej było tak silne, że zatrzymywała się dopiero na drugiej. To wszystko po to, żeby, pochodząc z zaangażowanej religijnie rodziny, pogodzić temperament z surowością judaizmu, pragnienia z tym, co wtłaczano jej do głowy jako dozwolone i niedozwolone. Dla mnie, wolnej od potrzeby praktyk religinych, to było dosyć rozpaczliwe (i niestety niewolne od konsekwencji) poszukiwanie człowieka sposobu na własne życie, pozwalającego niezrywać wszystkich nici i nie zwariować. Bohaterkę - narratorkę się momentami lubi, momentami współczuje się jej otoczeniu i wręcz nienawidzi. Ja jednak w końcu stanęłam po jej stronie. Ta swoista spowiedź (bo stopień szczerości bliższy jest raczej spowiedzi właśnie aniżeli wspomnieniom) jest dla mnie dodatkowo kolejną odsłoną zdumienia, co ludzie potrafią zrobić sobie samym w imię reguł nazwanych raligią albo tradycją, jak bardzo są w stanie siebie krzywdzić i poddać absurdom.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przez niemal trzydzieści lat żyłam w wolnym kraju. Moja ojczyzna powolutku, małymi kroczkami, wyrywała się z zapyziałego bolszewizmu. Bywało różnie, nie zawsze tak, jakbym chciała, ale to zawsze była wartość dodana. Niepodległa Polska.  Pamiętam, jak po wyborach w 2007 roku rozmawiałam z Piotrem i po policzkach płynęły mi łzy, że mam wreszcie swojego premiera i że teraz będzie już tylko lepiej. Naiwnie myślałam, że już nic złego nie może nam się przytrafić. Jesteśmy w Unii Europejskiej, a to przecież najlepszy dowód, że wróciliśmy do Europy. Już można było wszystko, nawet jeśli nie na wszystko miało się ochotę. To przecież kwintesencja wolności. Wybór. Nie zdawałam sobie sprawy, jak bezpieczna się wtedy czułam. Bo co może przytrafić się w państwie, w którym pierwszym bogiem jest prawo?  Nie było mi wtedy lekko. Moja firma była w powijakach i nic nie było jeszcze pewnego. Wygrzebywałam się z kłopotów zafundowanych nie przeze mnie, ale przyzwolonych przez moją naiwność....
Mówimy po polsku. Mówimy po polsku? Nie zawsze. Przy okazji Święta Konstytucji bardzo boleśnie przypomina się problem Polaków z prawidłowym oznaczaniem dat. 3 Maj, Vivat 3 Maj. Bez cudzysłowu. Z ptaszkami po bokach, zgoda. W innym miejscu w sieci nawet przerzuciłam się nawet kilkoma postami na temat cytatu "Vivat Maj, Trzeci Maj". Ja twierdzę, że skoro cytat, powinien być w cudzysłowie, bo inaczej jest błędem. Mój rozmówca uważa, że nie.  A ja się uparłam, że to "trzeci maj" nie jest żadnym licentia poetica, tylko w poprawnej polszczyźnie metrum by się nie zgodziło. Ok, w pieśni niech sobie będzie, ale jeśli przytaczamy, to tylko w cudzysłowie.  Zresztą nie czepiajmy się tego przypadku, w końcu kontrowersyjnego. Mamy pod dostatkiem innych. Swego czasu Prezydent Lech Wałęsa przyczynił się do kariery innego koszmarka, "na dzień dzisiejszy". A autorytety, ludzie naukowo utytułowani, dziennikarze i zwykli ludzie jak jeden mąż zaczęli posługiwać się ...